Mając 5 lat obejrzałam w kinie Grunwald pierwszy w swoim życiu film: klasykę disneyowskiego kina Aladyn, który miał premierę w 1992 roku. 120 minut czystej magii dużego ekranu: uliczny złodziejaszek o złotym sercu, latający dywan, zły wezyr, arabska księżniczka i jej ojciec sułtan, dżin uwięziony w lampie, małpki i papugi, a wszystko dziejące się w magicznym świecie Orientu – fikcyjnym mieście Agrabah. Miejscu, które 41 procent wyborców Trumpa uznało, że powinno zostać zbombardowane.
Aladyn to także jeden z niewielu disneyowskich filmów animowanych, których treść została zmieniona już po premierze kinowej. Pod naciskiem protestów, Disney zgodził się wyciąć dwa wersy z otwierającej film piosenki Arabic Nights. Wycięto słowa: „Where they cut off your ear, If they don’t like your face” i zastąpiono je zdaniem: „Where it’s flat and immense, And the heat is intense.” Nie zgodzono się wyciąć jednak kolejnego zdania w piosence: „it’s barbaric but hey it’s home”.
Aladyn to animacja, w której jak w soczewce skupiają się różne odcienie stereotypowych, kolonialnych przedstawień Bliskiego Wschodu. W końcu „Orient jest bytem pod politycznym i ideologicznym zarządzaniem Zachodu. Zachód, odnosząc się zawsze do siebie jako Centrum, opisuje, uczy i rządzi Orientem z zewnętrznej strony. Dlatego Orientalizm to dyskurs władzy oparty na ideologii, co prowadzi do zmanipulowanej jego reprezentacji.” (Edward Said, Orientalism, tłum. własne).
…
Wyprodukowano w ramach Transgresje Festival 2018: Spokój, w budynku nieczynnego toruńskiego Kino-Teatru Grunwald.